Jako, że ostatnio trochę odżył temat oświetlenia LED, wrzucam wpis dotyczący mojego oświetlenia, może komuś się przyda i będzie jakąś tam inspiracją
Plusów oświetlenia LED jest kilka (większość w porównaniu do popularnych świetlówek):
- zdecydowanie mniejsze zużycie energii, szczególnie przy większych lub licznych baniakach roślinnych/morskich
- skupione światło, czyli małe straty światła w porównaniu do świetlówek (można zainstalować dodatkowe soczewki wg potrzeby)
- możliwość płynnego sterowania oświetleniem za pomocą driverów
- możliwość ustalenia dowolnego widma (duży wybór diod o różnym widmie i temp.barwowej)
- bardzo wysoka żywotność diod i brak potrzeby regularnej wymiany źródła światła
- brak efektu "drżenia" światła i mrugania przy zapalaniu
- nie generuje ciepła (oddaje ciepło do radiatora)
- efekt krystalicznie czystej wody i klimatyczne refleksy
- możliwość stworzenia bardzo kompaktowej, płaskiej lampy o dowolnym rozmiarze.
Oczywiście znajdzie się też kilka minusów:
- cena - firmowe, gotowe lampy są bardzo drogie (ceny od kilkuset zł do kilku tysięcy) -> ale taką lampę można stworzyć samemu za ułamek rynkowej ceny
- potrzeba zapewnienia odpowiedniego chłodzenia diod - radiatory, czasem wentylatory
- umiejętności manualne, podstawowa wiedza z zakresu majsterkowania i trochę narzędzi - jeśli ktoś się pokusi o stworzenie własnej lampy
Przestawię teraz moją lampkę, model KPiŁ (Krew Pot i Łzy, o czym niżej ;) ).
Materiały do budowy lampy bez obudowy:
- 8x Power LED 1W 350mA na radiatorze - białe - 4x 6500K, 2x 5500K (cena ok. 2,5 zł/szt.)
- 2x Power LED 1W 350mA na radiatorze - czerwone - Hyper Red 650-660nm (6 zł/szt.)
- 1x Power LED 1W 350mA na radiatorze - niebieska - Royal Blue 440nm (6 zł/szt.)
- zasilacz stałoprądowy Mean Well APC 12W 350mA (28 zł)
- blacha aluminium 25x35 cm 4mm - jako radiator (25 zł)
- przewód + wtyczka + włącznik (10zł)
- pasta termoprzewodząca (2zł)
- kabelki do połączenia diod i zasilacza, śrubki, podkładki plastikowe - miałam w domu
RAZEM: 103 zł (bez kosztów przesyłki)
Narzędzia: lutownica, wkrętarka
Diody możemy przykleić do radiatora (myślę tu o dużym radiatorze, nie tym, do którego jest przymocowana sama dioda) za pomocą kleju termoprzewodzącego lub przykręcić za pomocą śrubek, stosując pastę termoprzewodzącą (może być najtańsza) i podkładki plastikowe, wkładane między łeb śrubki a radiator diody. Zdecydowałam się na opcję ze śrubkami i... szybko pożałowałam, bo wiercenie w 4mm aluminium to udręka. No ale się udało wywiercić tyle dziur, ile potrzeba (a nawet więcej hehe). Diody smarujemy cieniutką warstwą pasty, przykręcamy pamiętając o podkładkach. Radiator diody musi być dociśnięty całą powierzchnią do głównego radiatora.
W najprostszej, niedużej lampie łączymy diody szeregowo, pamiętając o + i -. Różnice w napięciu między diodami kolorowymi i białymi nie mają znaczenia.
W bardziej zaawansowanych lampach stosujemy łączenie równoległe (trochę więcej zabawy).
Zasilacz wyposażamy w przewód z wtyczką i włącznikiem, a potem dolutowujemy kable prowadzące do szeregu z diodami. Trzeba pamiętać, by nie przekraczać napięcia wyjściowego zasilacza (najlepiej wziąć zasilacz z zapasem).
Sprawdzamy czy działa - uważaga na oczy!
Tutaj jeszcze przed dodaniem kolorowych diod.
Lampa gotowa - świeci (płyta alu w pełni wystarcza, by nic się nie grzało - po 12h świecenia jest letnia). Ale bez obudowy trochę kiepsko... Pierwotnie miała być przykręcona do półki nad paludarium, więc obudowa była zbędna, jednak paludarium poszło do lamusa i pojawił się plan krewetkarium.
Do stworzenia obudowy i stojaka wykorzystałam:
- kątowniki aluminiowe dekoracyjne
- płytę meblową 18mm
- łańcuszki stalowe - do kupienia na metry
- haczyki stalowe w kształcie litery S
- rurę stalową zespawaną i wygiętą na zamówienie (tu był największy problem, bo nikt się nie chciał podjąć), pomalowaną na srebrno
- śruby, podkładki stalowe, itd.
Kosztów nie podam - w pewnym momencie zwątpiłam i przestałam liczyć ;)
Lampa miała być ładna (pasować do wyposażenia pokoju) i co najważniejsze - praktyczna, dlatego padł pomysł na zawieszenie jej na stojaku przykręconym do szafki tak, by można było płynnie regulować odległość między lampą a lustrem wody. Światło LED jest ostre i żeby ograniczyć efekt "dawania po oczach", zdecydowałam się na dość duże kątowniki. Obudowa była największym wyzwaniem ze względu na brak narzędzi. Wykorzystano tylko: stary stołek, przenośne imadełko, śrubokręty, wkrętarkę, piłkę do metalu i prymitywny pilnik do metalu. Po wyprofilowaniu kątowników, przykręceniu ich do obudowy, okazało się, że blacha aluminium nie miała kątów prostych i nie była idealnie 35x25cm - trzeba było ręcznie szlifować dwa boki, bo nawet zapas zrobiony w obudowie nie starczył. Zadanie karkołomne, bo diody były już zamontowane... Ale się udało :) Została nazwa KPiŁ - była krew, był pot i były łzy. I zakwasy przez następne 2 dni. Lampka w wersji finalnej:
Minimalny poziom 2cm nad krawędzią akwa, max. poziom ok. 35 cm. Lampę można w każdej chwili zdjąć.
A tutaj jeszcze porównanie między zwykłą świetlówką 11W 6500K a moją lampą LED 11W (tu uwaga - tylko 8W to światło białe, czerwone i niebieskie diody nie generują "jasności"):
Zdjęcie zrobione o tej samej porze, przy tych samych ustawieniach aparatu.
PS. Gdybym wzięła większy zasilacz, miałabym możliwość domontowania dodatkowych diod, bo obudowa i główny radiator na to pozwalają.