U mnie kilka miesięcy temu miały to świeżo zakupione yellow. Zgony były ale być może to bardziej przez problemy z aklimatyzacją, krewetki z importu, nowy korzeń, sam już teraz nie wiem, bo większość tych z "ruchliwymi włoskami" w okolicach głowy żyje a problemu pozbyłem się dawno. Od dłuższego czasu jest spokój, młode są, zgonów nie ma.
Niestety parę dni po wylince robaczki wróciły, albo gdzieś przetrwały, albo w międzyczasie wykluły się nowe. Przyszła No-planaria (przynajmniej mam taką nadzieję, że to ten specyfik, kupowałam działkę z "oryginalnego opakowania", innych nie było), dawka na 50l, ponoć dawkować przez 3 dni tak, aby każdego dnia dawka była o połowę mniejsza niż poprzedniego. Jak to podzielić, gdy mam akwa 30 litrów? Czy sypać jak na 50l? Tak teraz myślę, że przecież mogłam kupić od razu 2 czy 3 dawki, bo pewnie dla świętego spokoju trzeba będzie powtórzyć...
Po dwóch tygodniach kurację musisz powtórzyć, wiec dobrze że masz zapas. No planaria załatwi temat. Generalnie przedawkowanie, z tego co pisali inni, większych szkód poza wybiciem slimaków raczej nie wyrządza, ale jak chcesz dokładnie poporcjować, to dokładna waga kuchenna będzie idealna
Mam porcję na 50l, czyli zapasu praktycznie nie ma (chyba, że podzielę porcję na 2 kuracje), ale zawsze mogę domówić. Muszę poczytać w necie o dawkowaniu, waga nie wchodzi w grę, nie mam takiej aptecznej Zatoczka mogę na parę dni ewakuować, a jak padną rozdętki, to nawet się ucieszę
Poczytałam na forum, popisałam z osobami, które stosowały i stwierdziłam, że nie będę się bawić w aptekarską dokładność i podam tę dawkę na 50l, chociaż akwa ma 31,l brutto. Dziś więc poszła około połowa dawki, którą kupiłam. Podobno nawet dużo większe dawki nie szkodzą Crystalom, więc jestem dobrej myśli. Krewetki chyba nic nie zauważyły, w przeciwieństwie do stułbii zielonych, które pochowały macki i siedzą skulone
Jak oberwał pierwszą dawką i tak się moczył parę godzin, to chyba mu już nic nie pomoże ani nie zaszkodzi. Na razie ma się dobrze, podobnie małe rozdętki. Poszła druga dawka, robale Scutariella zniknęły z krewetek, żadna nie ma ani jednego gada, więc jestem dobrej myśli. Poza tym widziałam kilka małych nicieni pływających w toni.
- białe pasożyty o długości ok. 2mm - macki z przyssawką u podstawy głowy służące do zaczepienia się ciała krewetki - poruszają się jak gąsienice, chociaż mam wrażenie, że czasami wygląda to jakby przenosiły całe swoje ciało z tyłu ku przodowi (spadająca sprężyna ze schodów) - często umocowane są w okolicach skrzeli, oczu i na rostrum krewetki
FUNKCJONOWANIE DZIADOSTWA
- żywi się szczątkami filtrowanej wody, a także elementami osocza krewetki - nie są bezpośrednio śmiertelne dla krewetek, jednak mogą je osłabić - po wylince lub śmierci szukają nowego gospodarza - jaja dziadostwa znajdują się w okolicach skrzeli naszych robaków
USUWANIE DZIADOSTWA:
- dbanie o akwarium, częste podmiany - zastosowanie no-planarii (może usunąć innych mieszkańców akwarium jak np. ślimaki) - krótka kąpiel w soli akwarystycznej
NIE STOSOWAŁEM ŻADNYCH Z TYCH ROZWIĄZAŃ, WIĘC ROBICIE WSZYSTKO NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
Zastanawia mnie skąd to cholerstwo mam... Nie wzbogacałem kulturowo obsady, nie mam żadnych nowych roślin, korzeni, wszystko wygotowane, nawet obojętne podłoże z lawy też dla spokoju sterylizowałem w piekarniku. Sprzęt też był dezynfekowany (Microzide, AHD 2000) i oczyszczony perfekt.
Co do śmiertelności wśród krewetek - nie zgodzę się z teorią symbiotyczną. W dwa tygodnie padło mi z 15 sakur. Nie ma malców w ilościach jak poprzednio.
Nabyte krewetki nie miały robactwa.
Przychodzi mi pomysł do głowy, że syf jest z pokarmu.