Witam, Dzisiaj zauważyłem, że jeden szczypiec mojego raka orange jest kompletnie sparaliżowany.
Raki mam już 1,5 miesiąca, i bez problemowo przechodziły wylinki (już około 3) i egzystowały w zbiorniku. Rak ten nie przechodził obecnie wylinki, problem pojawił się znikąd.
Jeden szczypiec jest uniesiony ku górze, i w 100% nie ruchomy. Rak jednak tak jak zawsze energicznie spaceruje po akwarium i wspina się na wszystko, je, ogólnie zachowanie w 100% normalne.
Z obserwacji jak i stanu akwarium powiedziałbym, że to raczej nie wygląda na chorobę, a bardziej na pewnego rodzaju "uszkodzenie mechaniczne". Nie wiem czy zaklinował sie przy korzeniu, walczył z innym rakiem... Tak czy siak, bardziej zastanawia mnie co z tym fantem zrobić.
Czy rak z unieruchomionym szczypcem da radę przejść wylinkę? Nie "zablokuje się"?
Przeczytałem w wielu źródłach, że rakom bez problemu odrastają utracone kończyny. Pomyślałem sobie, może byłoby lepiej, jakbym mu tego szczypca amputował tak, żeby po czasie odrósł zdrowy?
Ma ktoś może jakieś doświadczenie lub przypuszczenie w tym temacie? Bardziej skupiałbym się na rozwiązaniu niż na przyczynie.