Prawda :(
A wiecie co mi się przydarzyło przez ostatni rok?
Była mowa o piesku, że będzie jak się ogrodzimy itd. no to ogrodzenie zrobione, i piesek, mama tak niezbyt chętnie podchodziła do zwierzaka... TO tata kupił jej kwiatka, takiego fajnego :) Mama uśmiechnięta, i p chwili moja dziewczyna wchodzi z nowym psiakiem do domku :) Mama tak troszeczkę nie była zadowolona ale jej przeszło :)
Taki śliczny był ten piesek, owczarek niemiecki długowłosy, ale nie oryginał :) Najfajniej było jak biegał, taki maleńki, taka kulka, wszyscy zadowoleni i w ogóle, zwłaszcza moje młodsze rodzeństwo 2 siostry 17 i 14lat i brat 12lat, :) nie było ludzia żeby do niego nie podszedł i się nim nie zachwycał :P po 2-3 miesiącach piesek urósł i zaczął chorować :( i nie przeżył...
Po paru miesiącach kupiliśmy następnego, też maleńkie cudo, minęło pól roku i zaczął tracić sierść i w ogóle takie biedne smutne oczka miał... weterynarz dawał leki, zastrzyki... nie bardzo pomagały, mówił że to coś z jelitami, a jak pies zachoruje na jelita to ciężka sprawa...
Okazało się, że pies został podtruty... przez moją kochaną sąsiadkę :( w ogóle jest taka wredna i nie wiem czemu, wszystko jej przeszkadza... nie ważne...
Leczyliśmy pieska, pewnego dnia leży Taki zwinięty w kłębek, zawołałem go podniósł łepek, popatrzył się na mnie i położył z powrotem... Mówię: coś zjem i idę do niego, po pół godziny wychodzę i wołam go a on z budy nie wychodzi... Podszedłem a on już nie oddychał...
Najgorsza było rozpacz najmłodszych z rodzeństwa, Kingi-14lat... I ten widok... tego pieska :( ech...
Obecnie mam też wilka: Tajger ;) taki był problem z imieniem, że szok...
na prawdę) irracjonalny lęk że nie będzie się kto miał nimi zaopiekować po mojej śmierci bo na pewno mnie cwaniackzi przeżyją 
)
