No niestety ceny przynęt trochę bolą, w szczególności jak się łowi na wodach gdzie łatwo o zaczep i zerwanie np. rzeki pstrągowe gdzie strata 2-3 woblerów na dzień to normalna rzecz i 60+ zł zostaje w wodzie
Ja swoją przygodę zaczynałem jako dziecko, paradoksalnie nikt w mojej najbliższej rodzinie nie łowił ryb i pierwszą wędkę, którą miałem zrobił mi tata z kija klonowego, na którego końcu przywiązana była żyłka. Swoją największą rybę czyli suma 88 cm złowiłem na wędkę, którą dostałem od babci bo znalazła ją w piwnicy po swoim chyba kuzynie. Wędka była zrobiona z bambusa a przelotki były przywiązane na nitkę, kołowrotek wcale nie przypominał tych obecnych a nawinięta żyłka miała z 10 lat i grubość jakieś 0.40. Do dzisiaj nie wiem jak udało mi się tego suma wyciągnąć a wędka się nie rozleciała.