Kokos już jest gotowy, będzie do czego wiązać. Przykrycie musi niestety być, głównie ze względu na dwa ciekawskie kociska, które chętnie by sprawdziły jaką temperature ma woda. Jutro więc włącze drugą świetlówkę, główny problem to brak włącznika, bo jest to projekt oparty na elektronice z kompaktowych świetlówek i wszystkiego tego co wpadło pod rękę i narazie łączone jest na kostce a jak to jest zrobione, to opisze w innym temacie pewnie. Z tym limnobium to taka sprawa dziwna, że wcześniej miałem oświetlane zwykłym kompaktem 11W o temperaturze 2800k i było ok, tylko z czasem przystopowało a już jak dostałem w swoje łapska bakterie i zaaplikowałem, to już całkiem liście zaczęły marnieć.
Wracając do przyjemniejszych części tematu to kilka pstryknięć zwierzaków:
Na początek ulubieniec żony, glonojad wariat.
I jeszcze raz, tym razem w konfrontacji z osiodłaną krewetką.
Pierwsza wylinka.
"Czy ja mam zwidy, czy to mój duch?"
Mokra pogoda, warto schować się pod liściem.
Jeszcze jedna sztuka, coby nie było, że mam tylko jedną krewetkę.
Jak widać do Zbiornika trafiłą skałka Benibachi, nie będzie przecież marnowała się w szufladzie czekając na ambitniejszą obsadę. Liście dębu rewelacyjnie ożywiły kolory.
Zdjęcia wrzucam chronologicznie, żeby nie było zastanawiania się dlaczego na tym zdjęciu krewetka ma jajca a na następnym jeszcze nie.